SCANIA: Ćwierć wieku pod Gryfem
W marcu mija 25 lat od otwarcia serwisu marki Scania we Włocławku. To był wtedy pierwszy taki obiekt prowadzony w naszym kraju przez polską firmę. W czasach, kiedy na nowe samochody ciężarowe obowiązywały horrendalne cła, na drogach królowały relikty dawnych Krajów Demokracji Ludowej, a pierwsze zachodnie ciężarówki, w znakomitej większości powypadkowe, pochodziły głównie z prywatnego importu, można było pomyśleć, że biznes polegający na sprzedaży i serwisowaniu nowoczesnych, bardzo drogich pojazdów nie miał szans na powodzenie. Stało się jednak inaczej…

Wspólnicy by rozwinąć swoją firmę porzucili intratne posady w Nijhof-Wassink z Kutna, u jednego z największych dealerów ciężarówek Volvo w Polsce. W 1995 roku Jan Hołowiński jest tam szefem sprzedaży. Kiedy znajduje ogłoszenie prasowe o naborze do pracy w Scania Polska, która właśnie zaczęła swoją historię, postanawia działać. Jedzie do Warszawy na rozmowę z Christofferem Ljungnerem, pierwszym dyrektorem zarządzającym Scania Polska. Aplikuje na stanowisko dyrektora handlowego lecz już w czasie tej rozmowy słyszy, że ktoś z takim zapałem i pomysłami nie nadaje się na to stanowisko, a powinien zostać samodzielnym dealerem! Pada retoryczne pytanie czy chciałby…
– Oczywiście, że chciałem. Trzeba było tylko pomyśleć jak to zrobić – poszukać lokalizacji dla serwisu, założyć firmę, znaleźć ludzi do pracy i źródło finansowania. Przynajmniej na początek – wspomina Jan Hołowiński.
Trudne początki
Włocławski serwis powstał w hali zaadaptowanej po peerelowskiej bazie Transbudu – była w niej myjnia dla ciężarówek. Po remoncie w zasadzie została po niej tylko konstrukcja – prawie wszystko trzeba było robić od nowa. Remont zaczął się późną jesienią 1995 roku, a już 22 marca 1996 serwis przy ul. Krzywa Góra łączącej dzielnicę przemysłową z drogą krajową nr 1 był gotów do przyjęcia pierwszych klientów. Cóż, tylko tych klientów było jak na lekarstwo… Wiosna i lato 1996 roku nie była dla świeżo upieczonych dealerów Scanii wesoła. Upór i konsekwencja dały jednak w końcu owoce. Po pół roku Jan Hołowiński sprzedał pierwsze ciężarówki, m.in. do firm Hermes z Radłowa, bydgoskiego Renexu i Andrexu z Turku. Machina ruszyła… Przez pierwsze trzy lata serwis i plac przy nim był wynajmowany, ale w 1999 roku Hołowiński je wykupił. Dzisiaj to najdłużej w Polsce działający w tym samym miejscu serwis samochodów ciężarowych!
Teraz trudno w tym budynku dostrzec ślady dawnej myjni. Przez lata przeszedł kilka modernizacji. Ostatnia przebudowa nadała mu styl charakterystyczny dla najnowocześniejszych obiektów szwedzkiej marki. Ten serwis był zalążkiem rozwoju firmy, którą wspólnicy w 2007 roku podzielili i każdy poszedł swoją drogą. Serwisy spółki „Hołowińscy-Scanserwis” obejmują swoim zasięgiem województwo kujawsko-pomorskie i północno-zachodnią część mazowieckiego. W trzy lata po włocławskim firma odkupuje od Piotra Janasa (który zresztą do dziś jest jednym z jego „filarów”) serwis w Bydgoszczy, największym mieście regionu. Przez niemal 14 lat funkcjonował w starej hali wynajmowanej od PKS-u. Od 2013 działa w największym obiekcie firmy wybudowanym od podstaw w podbydgoskich Makowiskach, bezpośrednio przy DK nr 10.

Trzon firmy to grupa ludzi pracujących w niej od początku lub niewiele krócej. To m.in. (od lewej) Sławomir Węclewski, Tomasz Iskra, Joanna Gawrońska, Stanisław Szczepański, Tomasz Kwiatkowski, Grzegorz Taglewski i Zbigniew Taglewski.
To nie jest prosta sprawa…
Potem przyszedł czas na Płock (w 2007 r.) i Toruń (2011). W 2018 uruchomiony zostaje najmniejszy warsztat w Świeciu nad Wisłą. Na początku 2020 roku w Toruniu powstaje nowy serwis. – To nie jest tak, że stawiamy sobie budynek serwisowy, przywozimy przyrządy, narzędzia i mechaników, a klienci od razu przyjeżdżają i korzystają z usług. To długofalowe inwestycje przynoszące pierwsze zyski dopiero po paru latach – mówi Jan Hołowiński. – Każda decyzja o otwarciu takiego obiektu musi być głęboko przemyślana na podstawie analizy potrzeb naszych klientów. To też ogrom pracy włożonej w przygotowanie zespołu ludzi, ich przeszkolenie. Taki nowy serwis musi od razu działać tak jak te, które pracują od lat. Sprawnie i pewnie. Bo to jest najważniejsza z przyczyn, dla której klienci wybierają nasze usługi i kupują od nas samochody. I może to jest już banał, ale to prawda, że pierwszy samochód sprzedaje handlowiec, ale kolejne serwis. Niezadowolony z obsługi klient w życiu nie kupi tam kolejnego pojazdu. Nawet jak będzie mu się najprzyjemniej na świecie rozmawiało z handlowcem, albo lubi Hołowińskiego…

Takie widoki jak ten przed obiektem w Makowiskach k. Bydgoszczy to efekt dobrej współpracy serwisu i handlowca oraz oczywiście możliwość zaoferowania dobrego produktu, jakim są pojazdy Scania.
Te zasady właściciel wyznaje od lat. Do tego działa nieszablonowo. W pionierskich czasach, czyli na początku istnienia włocławskiego serwisu, nawet Scania Polska była na etapie raczkowania. Trzeba było wymyślić jak wyszkolić ludzi i zdobyć wiedzę o samochodach Scania – taką, jakiej nie mają klienci. A były to czasy, kiedy wielu z pierwszych przewoźników lepiej niż na transporcie znało się na mechanice, bo sami rozkręcali swoje pojazdy do ostatniej śrubki. Jan
Hołowiński rozesłał listy do serwisów na Zachodzie, że poszukuje szefa serwisu z doświadczeniem i może to być nawet ktoś, komu się nudzi na emeryturze. Pomysł może i szalony, ale jeden taki człowiek się znalazł. Gerard Ambaum przez wiele lat zarządzał dużym serwisem w holenderskim Tillburgu i znał się na mechanice Scanii jak mało kto. Zgodził się popracować we Włocławku przez kilka miesięcy, a został na prawie 10 lat. Był dla młodych mechaników prawdziwą kopalnią wiedzy. Szybko poznali się na tym klienci. Niektórzy by naprawić swoje Scanie przyjeżdżali nawet z najdalszych zakątków kraju, bo tu mechanicy radzili sobie szybko z usterkami, które gdzie indziej były nie do naprawienia. Renoma firmy rosła.
Stabilność i wiedza
Jedną z przyczyn sprawnego działania Hołowińscy-Scanserwis jest też niewielka rotacja w załodze. Jej trzon to grupa ludzi pracujących tu od początku lub niewiele krócej. To m.in. Joanna Gawrońska – prokurent spółki i „prawa ręka” prezesa, Stanisław Szczepański – dyrektor finansowy, Dariusz Kaczorowski – dyrektor biura handlowego, Tomasz Kwiatkowski – kierownik serwisu w Bydgoszczy, Zbigniew Taglewski – kierownik serwisu w Płocku, Grzegorz Taglewski – kierownik magazynu we Włocławku, Sławomir Węclewski – kierownik biura handlowego we Włocławku, Tomasz Iskra – dyrektor ds. bezpieczeństwa i jakości, Daniel Kucharski – kierownik serwisu we Włocławku, Robert Wesołowski – kierownik serwisu w Toruniu i Robert Adamiuk – kierownik serwisu w Świeciu. Co nie znaczy, że firma nie dostrzega potencjału młodych ludzi. Jednym z młodszych pracowników jest Mateusz Adamski, handlowiec pracujący najpierw we Włocławku, a od paru lat w Bydgoszczy.
– Najpierw pół roku pracowałem w serwisie, kolejne pół roku uczyłem się wszystkiego w biurze handlowym i dopiero po tym czasie mogłem sam pojechać do klienta – opowiada. – Początki nie były łatwe, ale w dotarciu do klientów bardzo pomogła mi renoma, jaką nasza firma ma u przewoźników w regionie. Nawet ci, którzy nigdy nie mieli w swoim taborze samochodów Scania, znają jakość jej usług, choćby z rozmów ze znajomymi z branży. Często też kupują u nas pierwsze ciężarówki z ich polecenia. Jako handlowcy mamy zwyczaj utrzymywania stałego kontaktu z klientami i pomagania im także w kontaktach z serwisem. Znamy się z nimi bardzo dobrze. To nie jest tak, że jak ktoś kupił u nas pojazd, to o nim zapominamy na kilka lat.
Długi staż pracy ma też wielu mechaników. Firma nie szczędzi na szkoleniach, bo ich wiedza to podstawa jej działania. Poza ruchem w serwisach potwierdzają to też wyniki ankiet zadowolenia klientów przeprowadzanych co roku przez Scania Polska, gdzie notowania zawsze lokują serwisy firmy w absolutnej czołówce. Zespoły złożone z jej mechaników regularnie są też w krajowej czołówce konkursu Scania Top Team rozgrywanego co kilka lat w całej sieci Scania. W 2007 roku zespół złożony z mechaników z Włocławka i Bydgoszczy wygrał najpierw krajowy, a potem światowy konkurs z największą różnicą punktową nad drugim zespołem w całej jego historii! – To był jeden ze skutków ich pracy z Gerardem Ambaumem, ale też chęci do zdobywania wiedzy. W międzyczasie świat nam się szybko zmienia. Kiedyś w każdym serwisie mieliśmy biblioteczkę z dokumentacją techniczną każdego typu ciężarówki, teraz mamy szybkie łącza internetowe i w czasie rzeczywistym możemy rozwiązać problemy techniczne z inżynierami w fabryce. Chociaż naszą biblioteczkę wciąż mamy, bo czasami przyjeżdża jakiś „zabytek” – mówi Tomasz Kwiatkowski.
– Nowoczesne samochody są dzisiaj naszpikowane elektroniką i mikroprocesorami. Tu już nic nie można robić „na ucho” – podstawą jest precyzyjna diagnostyka i umiejętność pracy z nowoczesnymi narzędziami, głównie komputerowymi – dodaje Jan Hołowiński. – Dopiero jak się przeprowadzi skuteczną diagnozę, można zabrać się za naprawę przy pomocy kluczy. To też decyduje o sprawności i szybkości obsługi.

Dzisiaj podstawą pracy mechanika jest skuteczna diagnostyka komputerowa. Przy pracy Janusz Paziewski – to jeden z sześciu ludzi, którzy w 2007 roku wygrali światowy konkurs mechaników Scania Top Team.
Ważna jest też dobra atmosfera w pracy i szacunek do pracowników. Jan Hołowiński już w 2007 roku razem z Wojciechem Rowińskim, ówczesnym dyrektorem handlowym Scania Polska, stworzyli Kanony Dobrego Dealera – dokument, który szczegółowo opisuje zasady działania firmy (w tym podejście do klientów), obowiązki osób zarządzających i pracowników, ale także ich prawa. Ważną jego częścią są punkty mówiące o wzajemnym szacunku, przeciwdziałaniu mobbingowi i jakiejkolwiek dyskryminacji. Najlepiej opisuje to znajdujący się w „Kanonach” cytat z Richarda Bransona, twórcy Virgin Group: „Klienci nie są najważniejsi. Pracownicy są najważniejsi. Jeśli zadbasz o swoich pracowników, oni zatroszczą się o klientów”. Może dlatego w tej firmie spotyka się tylko uśmiechniętych ludzi…

Piotr Janas: – Pompa ciepła, którą ogrzewamy cały serwis pozwoliła zmniejszyć roczne rachunki za ogrzewanie obiektu o 100 tys. złotych.
Mniejsza emisja, większy zysk
Dzisiaj wszystkie serwisy firmy to nowoczesne obiekty wyglądające tak, jak określają to najnowsze standardy marki Scania. Nie tylko są nowocześnie wyposażone i świetnie wyglądają. Budując bydgoski serwis w 2012 roku Jan Hołowiński postawił na ekologię, która tutaj nie tylko potwierdza nowoczesne aspiracje, ale pozwala zmniejszyć ślad węglowy obiektu i poważnie zredukować koszty działania. Już w fazie projektowania inwestor zdecydował się na podłogowe ogrzewanie – również w hali warsztatowej, a także pompę ciepła. Do jej wymiennika trafia płyn krążący w obiegu zamkniętym w kilkusetmetrowych rurach. Są one wpuszczone w 13 studni o głębokości ponad 100 metrów. Tam płyn odbiera kilka stopni ciepła z wód gruntowych, po czym oddaje je na wymienniku schładzając się, po czym historia się powtarza.
– Z naszego już dziewięcioletniego doświadczenia z tą instalacją wynika, że koszt ogrzewania całego obiektu jest rocznie niższy o ok. 100 tys. zł niż w przypadku podobnych budynków z „tradycyjnymi” instalacjami grzewczymi. Poza tym jest to wygodne, czyste i nawet przy siarczystych mrozach w hali warsztatowej bez problemu można utrzymać temperaturę zbliżoną do 18 stopni – opowiada Piotr Janas. Podobne systemy grzewcze funkcjonują już w zmodernizowanym serwisie we Włocławku i w Toruniu.
Sławomir Rummel
Fot. Hołowińscy-Scanserwis, autor