Opłatek w cieniu kryzysu
Przewoźnicy z Kujawsko-Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych im. Dionizego Woźnego jak co roku spotkali się na początku grudnia na opłatku. Głównym tematem rozmów dyskusji i kuluarowych rozmów był jednak protest przewoźników na polsko-ukraińskiej granicy. Wszyscy zgodnie popierają blokadę, widzą bowiem jakie zagrożenie dla całego transportu międzynarodowego w Polsce niesie niepohamowana ekspansja ukraińskich firm wykorzystujących furtkę, a raczej szeroką bramę, jaką otworzyli przed nimi urzędnicy Unii Europejskiej.
W spotkaniu, które odbyło się 8 grudnia w gościnnych salach Stadionu Miejskiego Zawisza Bydgoszcz im. Zdzisława Krzyszkowiaka wzięło udział około 150 przedstawicieli firm transportowych zrzeszonych w Stowarzyszeniu.
Zasłużeni dla transportu
Jak zwykle, wśród gości honorowych nie zabrakło przyjaciół prężnie działającej bydgoskiej organizacji. Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce reprezentował Piotr Mikiel, dyrektor jego działu prawnego, Inspekcję Transportu Drogowego – wojewódzcy inspektorzy z Bydgoszczy – Marcin Mroczkowski i Poznania – Aleksander Żołędziowski. Na spotkanie przybył też Piotr Litwiński, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego, który razem z prezesem KPSPD, Adamem Jędrychem, wręczył kilkunastu przewoźnikom z Kujaw i Pomorza przyznane przez Prezydenta Andrzeja Dudę odznaczenia „Zasłużony dla transportu RP”.
Pomóżmy protestującym!
Nie zabrakło prezentacji firm współpracujących ze Stowarzyszeniem, atmosferę jednak podgrzała relacja wiceprezesa KPSPD, Grzegorza Chełminiaka, z wizyty kilku przewoźników z regionu na blokadzie przed granicą z Ukrainą. – Oni tam nie protestują dla siebie, ale dla nas wszystkich. Przewoźnicy ze ściany wschodniej już stracili wiele zleceń na rzecz nieuczciwie działających przewoźników z Ukrainy, którzy bez oglądania się na nas wykorzystują możliwości jakie stworzyła im Unia Europejska, by pomóc ich gospodarce w wojnie z Rosją. Zezwoliła na wywóz towarów ze względu na blokadę na Morzu Czarnym. Oni jednak nie wywożą tylko swoich ładunków z kraju i nie przewożą na Ukrainę pomocy humanitarnej i wojskowej, ale zabierają pracę polskim przewoźnikom wykonując przewozy komercyjne i nielegalny kabotaż, korzystając ze zniesienia zezwoleń dwustronnych. Tych, przypomnę, było rocznie około 320 tysięcy, a tylko do połowy października ich firmy wykonały ponad 900 tysięcy przewozów! – mówił.
Grzegorz Chełminiak zaapelował, o to by każdy zastanowił się nad wsparciem blokujących granicę przewoźników z Lubelszczyzny i Podkarpacia. Mówił, że trzeba tam pojechać i ich zmieniać, bo ten protest trwa już drugi miesiąc i oni są już po ludzku zmęczeni, a do tego dostają groźby. – Byliśmy tam dwa dni, widzieliśmy jakie ładunki są na ukraińskich ciężarówkach i uwierzcie – w znakomitej większości nie jest to pomoc humanitarna – dodał Krzysztof Siemiątkowski, właściciel firmy transportowej.
– Dla mnie to bardzo przykra sytuacja, bo po wybuchu wojny mocno pomagaliśmy Ukrainie, a oni teraz podnoszą w Europie larum, że Polacy ich blokują i pomagają Rosji. A to nieprawda, bo transporty humanitarne i wojskowe, a także żywych zwierząt i ADR są przepuszczane przez blokady. Tam grupa cwaniaków kosztem swojego i naszego kraju robi wielkie pieniądze – komentował Adam Lipiński, znany przewoźnik z Sierpca.
Tylko cztery postulaty
Już niemal wszyscy polscy przewoźnicy domagają się spełnienia trzech postulatów, o które upominają się protestujący na blokadach: przywrócenia zezwoleń na transport w relacjach Polska-Ukraina, zaostrzenia zasad przewozów w ramach EKMT i zakazu rejestracji spółek transportowych w Polsce, jeżeli ich finanse i księgowość znajdują się poza UE (głównie chodzi tu o firmy z białoruskim, rosyjskim i ukraińskim kapitałem) i zlikwidowania elektronicznej kolejki po ukraińskiej stronie, w której utykają często na tygodnie polskie ciężarówki wracające na pusto do kraju. – Wiemy, że to będzie bardzo trudno osiągnąć, ale jeśli do tego nie doprowadzimy, to nasze firmy po prostu znikną z europejskiego rynku. Nie jesteśmy w stanie rywalizować z tak nieuczciwą konkurencją – komentował Piotr Pukszto, właściciel firmy transportowej z Bydgoszczy.
Dość nieoczekiwane wsparcie (chociaż w regionie kujawsko-pomorskim współpraca od dawna układa się bardzo dobrze) polscy przewoźnicy otrzymują od inspektorów ITD, którzy od pewnego czasu uważniej przyglądają się zagranicznym ciężarówkom i skrupulatnie je kontrolują.
Ponieważ był to czas przedświąteczny dyskusje przeniosły się do świątecznego stołu. Przewoźnicy i goście przyjęli życzenia pomyślności i zdrowia w nadchodzącym roku od prezesa Adama Jędrycha.
Tekst i zdjęcia
Sławomir Rummel