DAKAR 2023: 6 etap – pech faworytów, 1 i 2 miejsce braci Goczałów
Wyruszając na południowy wschód od Ha’il, zawodnicy zmierzyli się na szóstym etapie z odcinkiem specjalnym skróconym do 357 km. Trasa była piaszczysta, ale wcześniejsze deszcze ułatwiły pokonanie jej, zwiększając twardość podłoża. Jednak wydmy czyhały na nie dość ostrożnych. Nawet tak doświadczeni kierowcy, jak Stéphane Peterhansel i Carlos Sainz popełnili błędy! Popis umiejętności dali zwycięzcy odcinka – motocyklista Luciano Benavides oraz jadący Toyotą Hilux Nasser Al-Attiyah. Polacy spisali się w piątek na medal, a nawet dwa medale – bracia Marek i Michał Goczałowie zajęli dwa pierwsze miejsca w klasie T4.

W związku z opadami deszczu, organizatorzy podjęli decyzję o zmianie trasy etapów 7. i 8. Dla motocyklistów i quadowców sobotni etap został odwołany – pojadą oni dojazdówką do Ad-Duwadimi. W niedzielę pokonają odcinek specjalny, który był zaplanowany na sobotę, ale skrócony do 345 km. Dla załóg samochodów i ciężarówek, a także dla Dakar Classic etapy 7. i 8. będą zamienione kolejnością – pojadą oni najpierw z Rijadu do Ad-Duwadimi, a następnego dnia z powrotem do Rijadu. Ponieważ będzie to nieplanowany etap maratoński, za metą pierwszej jego części organizatorzy zaplanowali dwugodzinną strefę serwisową, gdzie załogi będą mogły skorzystać z pomocy mechaników.
Wróćmy do rywalizacji. Liderowi samochodowej stawki, Katarczykowi Nasserowi Al-Attiyah, ubywa rywali. O tym dniu zespół Audi wolałby zapomnieć. Do tej pory team wierzył w pierwsze w historii zwycięstwo pojazdu elektrycznego w Dakarze. Łańcuch wydm w połowie szóstego etapu, to sceneria jak ze snu, która jednak stała się koszmarem. Szczęścia na szóstym etapie nie mieli dwaj sławni kierowcy Audi – Stephane Peterhansel i Carlos Sainz. Pasjonujący pojedynek Katarczyka z Peterhanselem został brutalnie przerwany na 212. kilometrze. „Mister Dakar” zaliczył niefortunny skok z wydmy, a jego pilot Edouard Boulanger odniósł kontuzję pleców podczas twardego lądowania, na szczęście niezbyt poważną. Będący w szoku Peterhansel także został zabrany do szpitala na badania. Chwilę później podobną przygodę miał na tej samej wydmie Carlos Sainz, który przez większość dnia próbował naprawić auto, ale ostatecznie musiał poczekać na pomoc ciężarówki serwisowej. Obie załogi straciły nadzieję na zwycięstwo. W tej części odcinka uszkodził samochód także Yazeed Al-Rajhi. Jednak pech Saudyjczyka nie zepsuł humoru zespołowi Toyoty.
Nasser Al-Attiyah dał popis kunsztu jazdy po bezkresnej pustyni, jakby po pustynnym bulwarze, a jego kolega z zespołu Henk Lategan został nowym wiceliderem rajdu. Za nimi znajdują się dwie kolejne załogi w Toyotach Hilux – debiutujący w Dakarze Brazylijczyk Lucas Moraes oraz dakarowy weteran Giniel de Villiers. Pustynna trasa okazała się sprzyjająca także dla Kuby Przygońskiego – polski kierowca zajął na etapie 8. miejsce.
W rywalizacji ciężarówek doszło do pokoleniowej zmiany warty, bo swoje pierwsze zwycięstwo etapowe zdobył Mitchel van den Brink, syn dakarowego weterana Martina van den Brinka. Tuż za nim, zaledwie z 45-sekundową stratą, finiszował Janus van Kasteren z polskim mechanikiem Darkiem Rodewaldem w kokpicie. W generalce nadal przewodzi Aleš Loprais przed Martinem van den Brinkiem i van Kasterenem. Na 12. miejscu jest Tomaš Vratny, pilotowany przez Bartka Bobę, z 14. czasem na etapie.
Martin van den Brink jest jednym z filarów kategorii ciężarówek od wielu lat. Łącznie z edycją 2023, ma na swoim koncie 15 startów. Z takim dorobkiem najbardziej prestiżowy rajd świata staje się pasją dla całej rodziny. Syn Martina, 20-letni obecnie Mitchel, w 2019 w wieku 16 lat uzyskał prawo do pierwszego startu w Dakarze w roli pilota ojca. Potem musiał czekać do „osiemnastki”, aby zasiąść za kierownicą. W 2021 zajął 19. miejsce, a rok później wrócił po więcej – i tak się stało, bo zajął 10. pozycję. W tym tempie powinien w tym roku spisywać się jeszcze lepiej i… właśnie to zrobił! Wygrał swój pierwszy etap, zostając najmłodszym zwycięzcą etapowym w kategorii, która wymaga wyjątkowej dojrzałości. Tym sposobem młody kierowca, który dzień przed zakończeniem Dakaru będzie obchodził 21. urodziny, ma już na koncie połowę sukcesów swojego ojca!
Po sześciu etapach czołowa siódemka motocyklistów mieści się w zaledwie 13 minutach. Luciano Benavides odniósł w piątek swoje pierwsze zwycięstwo etapowe w karierze, a jego kolega z zespołu Skyler Howes zajął drugie miejsce i umocnił się na prowadzeniu w rajdzie. Dwaj byli zwycięzcy Dakaru, Toby Price i Kevin Benavides zajmują dwa kolejne miejsca i pozostają groźnymi rywalami dla wąsatego Amerykanina.
Wśród quadowców po przybyciu do stolicy Arabii Saudyjskiej Alexandre Giroud ma aż 43 minuty przewagi nad drugim w stawce Francisco Moreno Floresem. Najszybszy był na etapie Manuel Andújar. Niestety, jedyny Polak w stawce, Kamil Wiśniewski, nie miał okazji powalczyć z rywalami na tym etapie. W czwartek złamał dwa palce podczas wywrotki i nie stanął na starcie piątkowego etapu.

Lider klasy T3 Guillaume de Mevius wywalczył pierwsze w tym roku zwycięstwo etapowe i powiększył przewagę nad Austinem Jonesem, ale jego przewaga nad Amerykaninem wynosi niespełna 9 minut. W T4 wciąż na prowadzeniu znajduje się Rodrigo Luppi de Oliveira, ale w czwartek bracia Marek i Michał Goczałowie zajęli dwa pierwsze miejsca w takiej właśnie kolejności. Polscy kibice mogli mieć nadzieję na całe podium w biało-czerwonych barwach, niestety, w Can-Amie Eryka Goczała doszło do uszkodzenia układu kierowniczego. Junior klanu stracił ponad 13 minut do ojca, ale i tak zajął wysokie 7. miejsce, spadając jednak na 4 pozycję w klasyfikacji. Marek Goczał i Maciej Marton awansowali na 3. lokatę, a Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk pozostają na 6. pozycji. – To był przepiękny odcinek specjalny, naprawdę. W pewnym momencie wydawało mi się, że nie da się jechać szybciej, dawaliśmy z siebie wszystko. A wtedy zaczął wyprzedzać mnie mój syn Eryk, a po chwili mój brat Michał. Mieli nieprawdopodobne tempo. Jechaliśmy razem w trzy załogi, ale wtedy Eryk po jednym skoku skrzywił chyba drążek. To, co robił dzisiaj Eryk, jest niewiarygodne. Nie widziałem jeszcze nigdy, aby jakikolwiek kierowca pokonywał dakarowe odcinki w taki sposób. On po prostu frunął po tych szczytach – absolutnie niesamowite – powiedział na mecie Marek Goczał (Energylandia Rally Team).
(s), fot. dakar.com