DAKAR 2023: 2 etap – przez góry. Polacy znów na podium
Uczestnicy Dakaru opuścili w poniedziałek obóz Sea Camp nad Morzem Czerwonym, którzy był bazą rajdu przez kilka dni i udali się w głąb Arabii Saudyjskiej, by zmierzyć się z porannym chłodem i wciąż wilgotnym po deszczu terenem. Drugi etap miał wszystko, co jest kwintesencją ścigania się w górach – wąskie i kręte trasy oraz wspinaczkę na przełęcz o wysokości 1300 m w połowie odcinka.

Chociaż warunki pogodowe nieco zmieniły charakter podłoża, czyniąc je bardziej kamienistym i zdradliwym, młody motocyklista Mason Klein świetnie sobie poradził z taką trasą, wygrywając etap. Problemy napotkało zaś wielu doświadczonych kierowców samochodów, jak Loeb, Chicherit czy Peterhansel, ale Nasser Al-Attiyah pewnie wygrał etap. Z trudami tego odcinka świetnie poradzili sobie Marek Goczał i Maciej Marton, którzy po wygraniu etapu objęli prowadzenie w rajdzie, a Darek Rodewald, mechanik w ciężarówce Janusa van Kasterena, stanął na drugim stopniu etapowego podium.
Większość odwiedzających udaje się do Al-Ula z nadzieją, że znajdą tu cuda, które przyjechali podziwiać, ale uczestnicy Dakaru mieli inne plany, chociaż przybyli w rejon pełen odkryć archeologicznych i starożytnych świątyń.

Ten etap był jeszcze większym wyzwaniem dla kierowców samochodów, bo przez cały czas musieli się liczyć z ryzykiem przebicia opon. Czyżby kierowcy Hunterów BRX, którzy tak świetnie poradzili sobie z pierwszym etapem, nie byli dość czujni? Guerlain Chicherit, Sébastien Loeb i Orlando Terranova przebili po trzy opony i musieli dotrzeć do mety wolniejszym tempem, co być może przekreśliło ich szanse na zwycięstwo.
Tymczasem Nasser Al-Attiyah przyjął strategię ostrożnego podboju, atakując tylko wtedy, gdy pozwalał na to teren. Jadący przed nim Carlos Sainz postawił z kolei na agresywną jazdę, a obecność na trasie jego syna podziałała na niego jak talizman przynoszący szczęście. Hiszpanowi udało się bezpiecznie przejechać przez skalisty teren, ale nie zdołał powstrzymać Katarczyka przed uzyskaniem 5-minutowej przewagi i 45. dakarowego zwycięstwa w karierze. Teraz zacznie się walka…

W kategorii T3 zwyciężył Mitch Guthrie przed „Chaleco” Lópezem, który jednak pozostał liderem rajdu, zaś w T4 trwa dominacja klanu Goczałów. Po niedzielnym zwycięstwie młodziutkiego Eryka, tym razem najszybszy okazał się jego ojciec, Marek. Duet Marek Goczał / Maciej Marton objął prowadzenie w rajdzie.

W kategorii ciężarówek dotychczasowy lider Martin Macík wpadł w tarapaty, a ponad godzinna strata zapewne pozbawiła go szans na wygraną. Stracił prowadzenie na korzyść swojego rodaka, Aleša Lopraisa, który wygrał ten etap i przewodzi w „wadze ciężkiej”.

Amerykański motocyklista Mason Klein, którzy już w niedzielę był bliski wygranej, tym razem zachował zimną krew i unikał niebezpiecznych kamieni, dzięki czemu w wieku 21 lat odniósł swoje pierwsze zwycięstwo etapowe w Dakarze, mimo, że dopiero niedawno dołączył do klasyfikacji RallyGP. Nowy lider rajdu zdominował klasyfikację generalną, pokonując takie gwiazdy, jak Toby Price czy Joan Barreda. W klasyfikacji quadów ponownie dominował Alexandre Giroud, który umocnił się na prowadzeniu w rajdzie.

Dla Polaków ten dzień miał słodko-gorzki smak. Wspomniana załoga Marek Goczał i Maciej Marton znalazła się na szczycie klasyfikacji generalnej, zaś na etapowym podium znalazł się także Darek Rodewald, pełniący rolę mechanika pokładowego w ciężarówce Janusa van Kasterena. Holendersko-polska załoga wywalczyła drugie miejsce na etapie i taką samą pozycję zajmuje w generalce.

Dobrze spisały się także dwie pozostałe załogi zespołu Energylandia Rally Team. Eryk Goczał i Oriol Mena przyjechał na metę z piątym czasem, a Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem, mimo kłopotów mechanicznych, zajęli 12. miejsce. Niestety, rajd zakończył się dla jedynego polskiego motocyklisty, Macieja Giemzy, który w wyniku upadku doznał kontuzji barku.

Do poniedziałkowego etapu nie wystartowali Magdalena Zając i Jacek Czachor, którzy na pierwszym etapie mieli problem z przegrzewającym się silnikiem, a usterki nie udało się usunąć. Problemy miał Kuba Przygoński, który uszkodził trzy opony i musiał czekać na ciężarówkę serwisową. Dotarł do mety etapu z ponad 6-godzinną stratą.

Ostrożnie pokonał drugi etap Kamil Wiśniewski, osiągając metę z 8. czasem. Na 15. pozycji ukończyła etap załoga ciężarówki pod dowództwem Tomaša Vratnego z Bartłomiejem Bobą na fotelu pilota.
(s), fot. dakar.com